kluski bananowe na mleku z jabłkiem i suszonymi morelami
banana wholewheat dumplings with milk, apple and dried apricots
Słońce. Gorąc. Pić.
Wczoraj zdałam sobie sprawę, że zaczął się oficjalny sezon na Coca Colę. Zero. Pepsi Light. Wszystkie te dietetyczne napoje.
W jednej chwili ogarnęło mną dziwne uczucie, gdyż przypomniałam sobie, jak zareagowałabym kiedyś. Nie zareagowałabym. Wyciągnęłabym butelkę Coli Zero, którą zawsze miałam w torebce albo plecaku.
Wczoraj sięgnęłam po wodę.
Wiecie, od wielu rzeczy w swoim życiu potrafiłam się odzwyczaić, od wielu rzeczy się nie uzależniłam. Nie uzależniłam się, przed laty eksperymentując z papierosami, nie uzależniłam się, okazjonalnie pijąc alkohol. Uzależniona byłam od słodyczy - których nie jem od praktycznie kilku lat. Od nałogowego wcinania fast foodów. Od chipsów. Od garbienia się. Ale z colą było do tej pory chyba najgorzej. To jedno z najbardziej nieprzyjemnych przyziemnych uzależnień, które ot, porównać można do zbyt długiego oglądania telewizji, bo wiadomo, że nie porównam tego z typową używką.
Kiedy zaczęłam nałogowo pić dietetyczne napoje? Ponad dwa lata temu. Z początku było to bardzo niewinne - piłam puszkę raz na jakiś czas. Potem? Pół litra. Litr. Następnie wypijałam puszkę codziennie, pół litra codziennie, a możecie sami dopowiedzieć sobie, co było dalej.
W pewnym momencie postanowiłam ponownie ograniczyć ten słodki napój, i przyznam, że nawet mi się to udało. Myślałam nawet o całkowitym przestaniu picia coli, gdyż nie czułam już specjalnej potrzeby robienia tego, a doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ilości aspartamu, jakie w siebie dzięki niej ładuję, zdecydowanie nie służą mojemu zdrowiu.
Później jednak przeprowadziłam się do Niemiec. Pamiętam, jak weszłam do jakiegoś sklepu i zobaczyłam wszystkie te napoje, których w Polsce ze względu na zawartość cukru unikałam: Lipton, Sprite, Fanta, Mirinda, Coca Cola cytrynowa, bezkofeinowa, waniliowa. Wszystko w swoich pozbawionych kalorii odpowiednikach. Momentalnie wróciłam do starych nawyków i stopniowego zwiększania ilości napojów, tym razem wszelkiej już maści. Każdy zawsze mógł zawsze liczyć na to, że będę miała pod ręką colę, którą będę mogła kogoś poratować. Najgorzej wspominam ubiegłoroczne wakacje, kiedy to potrafiłam bez żadnego problemu wypić dwa i więcej litrów tego typu picia w ciągu dnia. Jakie były tego konsekwencje? Pomijając oczywiste uczucie przepchanego, rozciągniętego żołądka, miałam problemy ze snem, trzęsącymi się rękoma, odczuwaniem smaku, a także dziwnie, nienaturalnie pożółkłą cerą (co wierzcie mi, przy mojej białawej naturalnej karnacji wyglądało nieco upiornie). Często zdarzało mi się spać tylko kilka godzin pod rząd, a ustawicznie chodząc po butelki coli z czasem zaczęłam czuć się wielce niekomfortowo. Bałam się też zatrucia krwi. Ilości wypijanych przeze mnie tego typu napojów sprawiały, że byłam na siebie zła, a w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to już nie zwykła, dziwaczna fanaberia, a prawdziwe uzależnienie.
Kolejne miesiące były moją walką z samą sobą. Jak palacz, najpierw zarządzałam odwyk, a następnie szukałam każdej możliwej okazji, która usprawiedliwiłaby wypicie coli. A kiedy już się przełamywałam, szybko wracałam do stałej, standardowej ilości. Krążyłam między niepiciem a powrotami do tego nałogu, co też na swój sposób bardzo mnie frustrowało - poza zbolałą dumą, mogłam liczyć na niezawodne powracające problemy ze snem i cerą.
Kiedy udało mi się na dobre z tym zerwać?
W lutym tego roku. Dopiero. Tak naprawdę dopiero od lutego tego roku nie piję tego typu napojów w ogóle. Na początku było mi bardzo ciężko - pamiętam, jak nosiłam ze sobą w torbie zamkniętą butelkę coli, albo jak mierzyłam wzrokiem każdego, kto pił coś takiego w moim towarzystwie. Niemniej byłam nieugięta. Do dzisiaj pozostałam i nie walczę już z samą sobą, widząc na horyzoncie puszkę coli. Wiem jednak, że to już moja natura. Kiedy zaczynam pić colę, wracam do starych nawyków i nie łudzę się, że na taki powrót jeszcze sobie pozwolę. Nie mam zamiaru, bo wiem jedno - choć niemal pięć miesięcy nie piję już słodkich napojów, to moje prawdziwe uzależnienie.
Dlaczego o tym piszę? Ot, dla przestrogi, żeby nie dać się wciągnąć. Wiem dobrze, że niektórzy mogą się śmiać - nie każdy jest podatny na colę, nie każdy musi się od niej uzależnić. Warto jednak mieć świadomość, że jest to możliwe, a choć uzależnienie od coli może wydawać się głupie, jest tak samo poważne, tak samo uciążliwe, jak inne uzależnienia.
Colę zero w lecie naprawdę lepiej zamienić chociażby na wodę, zrobioną samemu lemoniadę, owocową herbatę, mrożoną kawę lub sok. Po prostu lepiej.
Na szczęście nigdy nie pociągały mnie gazowane napoje. Okazjonalnie wolę się napić Coca coli niż innego napoju 'bez nazwy', ale takie takie okazje zdarzają się raz na ruski rok.
OdpowiedzUsuńPiłam też cole zero czy tę wersję light - smakuje wg mnie identycznie jak normalna i pojąć nie mogę, że nie ma kalorii! Musi być rarytasem dla 'odchudzających' się fanów słodkości.
Dobrze, że napisałaś taki post. Może ktoś nawróci się z takiej głupiej drogi?
:)
ja jestem tą dziwną osobą, która nigdy nie lubiła tego typu napojów;p
OdpowiedzUsuńTą szczęśliwą :P
UsuńJa w lato też często piłam puszkę coli zero, może nie codziennie, ale kilka razy w tygodniu. Co mnie skutecznie odstraszyło! Moje zdarcie szkliwa od coli i energetyków, które jeszcze to pogarszały. Razem z colą odstawiłam inne słodzone napoje i soki ;) oprócz jednego zdrowszego uzależnienie, soku ze świeżej marchwi ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że ci się udało. A kluseczki porywam :)
OdpowiedzUsuńdzielna dziewczyna...zamiast poddać się wszechobecnej coli, reklamie itp postawiła na zdrowie:) Brawo!
OdpowiedzUsuńciężko jest wyjśc z jakiegokolwiek nałogu, ale cieszę się, że Ci się udało:* ja akurat Coli nie trawię od zawsze, bo ogółem nie lubię gazowanych napoi, a Nestea itp. udało mi się odstawic dosłownie z dnia na dzień na rzecz hektolitrów prawdziwych herbat:)
OdpowiedzUsuńMasz dużo racji a też lubię wypić colę. Jednakże ja jestem uzależniona od gum do żucia aj.. ;
OdpowiedzUsuńNigdy mi nie smakowała cola. Od dziecka byłam uzależniona od wody i wciąż jestem, ale to raczej dobre uzależnienie ;)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, gratuluję wyjścia z nałogu, bo z tego co piszesz ciężko było. :)
cola? ble :< herbatka lepsza ^^
OdpowiedzUsuńdobrze że udało ci się z tym zerwać kochana :) mi sie udało zerwać z gazowanymi napojami na szczęscie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki. Jeśli będziesz chciała, napisz, mogę powiedzieć Ci, co mi ułatwiło rzucenie. :)
UsuńMi napisz, mi! Co prawda piję colę coraz rzadziej, ale jednak miło byłoby całkiem się uwolnić ;)
UsuńZastanawiam się właśnie, czy bananowe kluski są smaczniejsze od jabłkowych. Są? :)
Okej, wieczorem wysmaruję maila, przy okazji odpowiem na Twoje pytanie :D
UsuńChyba Cię nie zadowolę odpowiedzią, bo moje ulubione to jabłkowo-bananowe. ;)
fajnie, że o tym napisałaś, bo niektórzy na prawdę nie zdają sobie z tego sprawy. moja znajoma wypija ok 2 litrów coli dziennie. nie dietetycznej. mi na samą myśl o tym skręca się w żołądku.
OdpowiedzUsuńja całe szczęście nie przepadam za takimi napojami. czasem piję colę zero, ale to góra szklankę. za to wypijałam kartony słodzonych soków - dopiero pod koniec tamtego roku nauczyłam się pić 1,5l wody. i jak na razie mi się udaje :)
Dobry post. Obecnie staram się unikać wszelkich słodzonych napojów, choć przyznam, że jest ciężko:)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj zaczęłam 3 tydzień walki z objadaniem się, do pracy (10km) jeżdżę rowerem, a efekty są cuuudowne! Jestem taka szczęsliwa, że nadal wytrzymuję. Coli zero nie pijam bo słodzona jest chemią, na co mój żołądek odpowiada silnym bólem... dlatego rezygnuję ze słodkich napojów. Ale polecam Ci wodę niegazowaną z 2 plasterkami cytryny i garścią liści mięty! Jest przepyszna :) I zdrowa :)
OdpowiedzUsuńja od jakiś 2 lat pijam tylko wodę, lub jakieś soki bez syropu g-f lub innych cukrów :D
OdpowiedzUsuńa kluski obłędne <3
Kiedyś cola była wręcz synonimem świąt i zawsze pojawiała się na stole. Nie wiem, jak to się stało, ale zupełnie ją wyparliśmy z naszego życia. Czasem po prostu mam ochotę i raz na parę miesięcy szarpnę się na cherry coke ;) pepsi nie znoszę, a także wszystkich odpowiedników light.
OdpowiedzUsuńZa to mrożoną herbatę mogę pić codziennie, domowa jest obłędna!
Ufff... dobrze że nie lubię słodkich napojòw! Wystarczy mi woda i kubek kawy ;) /choć to też nie do końca zdrowe/
OdpowiedzUsuńja nawet jak piłem slodzone napoje, to nigdy coli, zawsze moją miłością była multiwitamina i inne soki niegazowane w kartonach, a coli zero nie miałem nawet nigdy w ustach, ale podejrzewam, że nie odróżniłbym w smaku od normalnej :D
OdpowiedzUsuńnie rozumiem w tej calej historii jeden rzeczy.. balas sie cukrow a nie przeszkadzal ci ten caly syf jakim byly slodziki w colizero..?
OdpowiedzUsuńTak, bo nie chciałam wypijać dwóch litrów cukru dziennie, tak to obrazując, bo pewnie nieźle bym się rozrosła, że tak już powiem. Nie usłyszysz jednak z moich ust, że uważam słodziki za lepsze, dlatego też w końcu rzuciłam colę.
UsuńJak pisałaś u mnie, zgrałyśmy się dzisiaj. :)
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że nawet zastanawiałam się nad zrobieniem bananowych, ale jakoś nie jest do nich całkowicie przekonana. Powiedziałbyś, że które są lepsze te czy jabłkowe, czy może jeszcze jakieś inne? :)
Bardzo podoba mi się to co napisałaś. Ja osobiście nigdy nie szalałam za tego typu napojami, teraz to już chyba ze dwa lata tego nie piłam. Ale niestety często jestem świadkiem na spotkaniach rodzinnych jak stawiają wielka butle coli dla dwójki dzieciaków ,6 i 9 lat, a po niecałych 30 min butelka jest pusta... :(
Wiem, że to nie dla każdego, ale cieszę się, że mi do szczęścia wystarcza woda niegazowana.
Wiesz, ciężko mi powiedzieć :) A jako, że sama mam ten dylemat, wychodzę z sytuacji kompromisowo: robiąc kluski jabłkowo-bananowe i one według mnie smakują chyba najlepiej, bo czasem kwaskowate jabłko równoważy słodycz banana. To naprawdę dobre połączenie i szczerze je polecam.
UsuńTo okropne, że czasem rodzice nieświadomie uzależniają swoje dzieci. Niekiedy naprawdę ciężko z tego wyjść, a chyba już nie trzeba pisać, jak bardzo to niezdrowe.
Jesteś genialna!! Następne robię na budyniu waniliowym, ale kolejne na pewno jabłkowo/bananowe. Teraz to już w ogóle nie mogę się ich doczekać... ^_^
UsuńOjej jak zrobić takie kluseczki bananowe?
OdpowiedzUsuńSzczęście że rzuciłaś colę. Słodziki są gorsze od cukru..
Nigdy bym nie pomyślała, że od coli można się uzależnić :o
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym napisałaś, skutki uboczne do picia nie zachęcają :D
Ja to mam jakieś szczęście bo nigdy nie lubiłam nic co gazowane . Ale jeśli chodzi ogólnie o uzaleźnienia to znam...
OdpowiedzUsuńAle jak się już uda rzucić coś co tak strasznie ogranicza to umacnia !
Ja to mam jakieś szczęście bo nigdy nie lubiłam nic co gazowane . Ale jeśli chodzi ogólnie o uzaleźnienia to znam...
OdpowiedzUsuńAle jak się już uda rzucić coś co tak strasznie ogranicza to umacnia !
Również byłam uzależniona od Coli Zero, ale z nałogiem zerwałam ;-)
OdpowiedzUsuńHmm, ja ogólnie nie cierpię wszystkiego, co gazowane, więc nie mam tego problemu. ;P
OdpowiedzUsuńMimo wszystko gratuluję wyjścia z nałogu. ;)
Pyszne śniadanie, uwielbiam kluski :)
i tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńnigdy nie jest za późno, żeby kiepskie nawyki zmieniać, a te niby "niewinne" używki, jeśli codziennie się pojawiają to nie dość, że pochłaniają mnóstwo pieniędzy to jeszcze zdrowie
[odezwała się ta, co pali prawię paczkę papierosów dziennie >.> ]
a tak poza tym- jak się robi kluski bananowe? :o
Dokładnie. Mam nadzieję, że Ty kiedyś z kolei zerwiesz z fajkami. :)
UsuńPrzepis opisałam w tej notce, tym razem nie dodawałam tego jabłka, tylko zrobiłam kluski z całego banana. http://relishmeals.blogspot.de/2013/04/275-wednesday-w-koncu-je-zrobiam.html
Naprawdę os wszystkiego można się uzależnić, ja na szczęście już hoho ile lat nie piję słodkich napojów to nie wiem. Ale jestem z Tobą, żebyś do tego nie wracała, bo skutki jakie za sobą niesie dla ciała taki napój już sama dobrze opisałaś, a jeszcze więcej jest nie odczuwanych. Cieszę się, że już tyle wytrwałaś i trzymam kciuki, oby tak dalej :))
OdpowiedzUsuńłał, szczerze mówiąc nie myślałam że od coli można się uzależnić... chociaż pewnie od wszystkiego można! Mam o tyle dobrze, że nigdy nie ciągnęło mnie jakoś specjalnie do tego typu napojów, zawsze wolałam próbować nowe smaki herbatek. Dobrze, że już masz to za sobą!
OdpowiedzUsuńJa jak już pije takie napoje, to zwykłe, słodzone, bo te light to uh, ble! Ale to fakt, że dużo ludzi pije te napoje.
OdpowiedzUsuńGartuluje wytrwałości!
OdpowiedzUsuńhttp://cookplease.blogspot.com zapraszam na gnocchi :)
ja jestem uzależniona jedynie od komputera, chociaż zaczyna mi przechodzić ;)
OdpowiedzUsuńColi nie piję od lat, kiedyś czasami wypiłam, ale mało bo nigdy mi jakoś to nie smakowało, zreszto mam dziwne uczucia co do picia czegoś co jest używane do poluzowania "zapieczonych" śrub.
OdpowiedzUsuńTak samo mam z innymi sztucznymi napojami i sokami owocowymi rozcienczonymi wodą i ogromną porcją cukru. Jak sok owocowy to tylko z domowej sokowirówki. ;)
Dobrze, że zrezygnowałaś z coli. Ludzie się od tego syfu uzależniają jak od papierosów, słodyczy itd...
Kluski bananowe? O masakra, to musiał być smak!
OdpowiedzUsuńMój przyjaciel był uzależniony od coli, niestety w połączeniu z uzależnieniem od chipsów. Na szczęście też z tym skończył, ale było ciężko, więc domyślam się ile kosztowało Cię to wysiłku!
Ja colę pić mogę od święta, nigdy nie przyswajałam jej zbyt dobrze, mam szczęście? Możliwe...
Ja nigdy nie przepadałam za piciem typu Coca Cola, Sprite itp, ale te wszystkie napoje w stylu "Ice Tea" czy kolorowa oranżada, mogłam je pić litrami na dzień. Na szczęście od prawie 2 lat nie sięgnęłam po to ani razu i nie ciągnie mnie. Zdając sobie sprawę z tego jakie szkody wyrządza taki niewinny napój dla organizmu, oduczyłam się picia tego badziewia :-)
OdpowiedzUsuńKluski bananowe? No zaskakujesz mnie. Ja klusek nie jadłam w ogóle :o, ale wiem, że bananowe na pewno przypadły by mi do gustu! :)
A ja uzależniona. Chyba. Nieszczęśliwa niestety. Obok mnie stoi 2-litrowa butelka Coli zero. Już połowę zdążyłam wypić. I tak sobie myślę, że dopiero chyba teraz sobie zdałam z tego sprawę. Chyba trzeba coś z tym zrobić, bo ostatnio to prawie nie mam dnia bez :3 A Tobie gratuluję silnej woli : ))
OdpowiedzUsuńDziękuję, i będę trzymać kciuki, żebyś również wyszła z tego nałogu :)
Usuńprzyznam szczerze, że lubię colę zero, szczególnie latem. Wiem, że to syf, kwas fosforowy, aspartam itp. więc spożywam okazjonalnie. Po twoim wpisie jeszcze bardziej zmniejszę jej ilośc... :)
OdpowiedzUsuńgratuluję wytrwałości :) woda Kinga Pienińska ze świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny to mój ulubiony napój :) pycha
OdpowiedzUsuńOj, tak. Smak lodowatej słodkiej coli w upalnym dniu jest rozkoszny. Ale ja zacznę to nie mogę przestać dlatego też nie piję :)
OdpowiedzUsuńKluski widzę już dzis na czwartym blogu. To chyba hit śniadaniowców :)
o rany, ja nie umiałabym tyle wypić. chyba. odrzuciłam wszelkie napoje oprócz wody, herbaty i kawy (i niesłodzone) kiedy zaczęłam się idiotycznie odchudzać, wręcz głodzić, i cały czas mi to zostało. Czasem mogę wypić, np.świeżo wyciskany sok, jakiś smoothie, ale po prostu o wiele bardziej wolę zostawić miejsce w żoładku na pyszne jedzonko :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że zerwałaś z tym nałogiem. Ja od tego typu napojów nigdy nie byłam uzależniona i raczej trzymałam się z dala, częściej za to piłam soczki typu "frugo", "nestea" czy coś w ten deseń... ale teraz wolę wcisnąć cytrynę do wody ;)
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz, ja również kilka lat byłam uzależniona od coli. Zaczęło się w gimnazjum - od puszki CODZIENNIE, i to nie light. Doszłam do takiego stanu, że spędzając wakacje przed komputerem byłam w stanie sama wypić 2 litry. Niemożliwe? Jednak. Jeszcze do ostaniego roku studiów na filologii wypijałam 2-3 razy w tygodniu po 0,5 litra na uczelni. Obecnie jest to puszka raz na dwa tygodnie/miesiąc bo mało kiedy o niej pamiętam. Gratuluję Tobie wyjścia z tego uzależnienia, bo wiem jak to trudno! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że i Ty sobie z tym poradziłaś :)
UsuńDziękuję!
Dobrze, że z tym wygrałaś, bo woda o wiele lepsza i zdrowsza. :D
OdpowiedzUsuńdobrze ,że udało ci się z tego wyjść, ja na całe szczęście nie uzależniłam się od żadnych takich napojów. w sumie u mnie jest chyba trochę gorzej, bo piję za mało. potrafię tylko 2 filiżanki kawy na dzień i nic więcej.
OdpowiedzUsuńpyszne kluchy - muszę je zrobić *-*
No to gromne brawa Ci sie naleza ;) kazdy nalog, nawet taki wydawaloby sie bagatelny jednak jest nalogiem i trzeba z nim walczyc ;) ja czuje, ze powinnam ograniczyc troche czas spedzany przed komputerem, czuje, ze przekraczam juz pewna granice... ;/ tym wpisem dodalas mi motywacji, dzieki ;*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! To dla mnie podwójna radość, jeśli mogłam Cię zmotywować. :)
UsuńU mnie też kluski, bardzo smacznie :)
OdpowiedzUsuńWoda najlepsza! :D
gratuluję Ci wyjścia z nalogu i samej jego świadomości. jestem pewna, że wiele dzieci i młodych ludzi jest zupełnie nieświadomie uzależnionych od takich napojów. Nie zwracaja uwagi na skutki uboczne ( a da się..oj da). Ogolnie to myślę, że byłoby dobrze jakos prawnie to uregulowac, ale nie ma na to szans jak chodzi o kase ;]
OdpowiedzUsuńsama nigdy nie byłam uzalezniona od akurat coli, ale miałam 'faze' na cherry coke <3 to w sumie moja ulubiona, jesli moge tak powiedziec. i pamietam na 1 roku studiow jak opychalam sie niezdrowym zarciem, to gwozdziem do trumny byla promocja na pesi twist.
generalnie czasem pijam, od wielkieeeego dzowony. kiedys bardzo czesto.
to na prawdę przerażające, jak działają na nas takie napoje...sama staram się ich unikać, a dzieciom po prostu zabraniam i cieszę się, że mają dobry nawyk picia wody:)
OdpowiedzUsuńdobrze, że udało Ci się z tym zerwać!:)
Bardzo potrzebny post. Ja na szczęście nigdy w taki nałóg się nie wciągnęłam, u mnie w domu zawsze były niegazowane napoje (dlatego ja gazowanych nigdy nie lubiłam), a najczęściej domowy kompot i powiem szczerze, nie wyobrażam sobie bez niego niedzielnego obiadu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało Ci się wygrać tę walkę! :*
Dla mnie największym i najgorszym uzależnieniem są słodycze... Mogłabym je jeść non stop, także podziwiam Cię, że jakoś z tego wyszłaś... ;) Co do Coli, lubię wypić raz na jakiś czas, ale nie kocham jej na tyle, aby się od niej uzależnić, czasem nawet mam "colowstręt" :P
OdpowiedzUsuńJa też unikam takich rzeczy.. Ale za bardzo to mi nie pomaga i tak.. :(
OdpowiedzUsuńhm. dla mnie to dziwna sprawa, ale ja jestem nietypowym przypadkiem: w życiu nie piłam coli, pepsi, fanty, mirindy ani żadnego z podobnych napoi. nigdy, przenigdy. chyba jestem wybrykiem natury ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię taką Colę ale raz na jakiś czas, jakoś nie ciągnie mnie do niej specjalnie...
OdpowiedzUsuńu mnie w domu to się w sumie nigdy coli czy pepsi nie piło, prędzej inne gazowane napoje, ale na całe szczęście doprowadziłam do tego, że i to się zmieniło :) od jakiegoś 1,5 roku gazowanego nie piję w ogóle i dobrze mi z tym, ale znam ludzi którzy już małym dzieciom podają właśnie colę i inne gazowane...
OdpowiedzUsuńwypijam dziennie ok. 3 litrów od 3 lat nie wiem , jak przestać :(
OdpowiedzUsuńjeśli chcesz, napisz. nie gwarantuję, że skutecznie Ci pomogę, ale mogę napisać, co ja robiłam, żeby przestać.
UsuńMam to szczęście, ze akurat coli nie lubię. Miałam problem z czekolada (potrafiłam jeść 3-4 tabliczki dziennie), z nutella która wcinałam na słoiki , ale cola...przyznam, że kiedy ktoś w towarzystwie ją pił zawsze chciałam spórbować.Wypijałam łyk i...to tyle. Teraz w takich wypadkach proszę aby nalać mi do...kieliszka po wódce. Po takiej porcji coli mam szczerze dość. Więc chyba mam szczęście.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie. Dobrze też, że poradziłaś sobie z tą czekoladą i nutellą. Co jak co, ale wiadomo, że słodycze bardzo wciągają.
Usuńkluseczki bardzo ciekawie wyglądają... ale powiem Ci, że Twoja opowieść o coli i tego typu napojów przerażająco przypomina mi samą siebie... muszę ograniczyć ten syf, bo nic dobrego z tego nie będzie...
OdpowiedzUsuńGratuluje, ze udało ci się tak tego pozbyc. Ja osobiście od kiedy postanowiłam schudnąć 2 lata temu nie piję na co dzień nic słodzonego,no oprócz herbaty z miodem czasu do czasu, i zauważyłam że po pewnym czasie takie rzeczy przestają smakować - zaczyna się czuć ten cukier i robi się za słodko.
OdpowiedzUsuńColę kiedyś lubiłam, ale na szczęście potem przestałam pić. Tak wyszło. Dziś spróbowałam i nawet mi nie smakowała. Odzwyczaiła się od gazowanych i czytając Twój post bardzo się z tego cieszę, bo łatwo się wciągnąć. Kiedyś miałam tak ze słodyczami. Zaczęłam jeść z nudów, a potem już nie mogłam przestać. To weszło do mojego planu dnia. Walczyłam. Próbowałam przestać, ale kończyło się na próbach. Teraz znalazłam umiar i zazwyczaj jem np. kostkę gorzkiej i jestem z tego naprawdę dumna, bo gdy patrzę wstecz to aż mnie ciarki przechodzą.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te bananowe <3
OdpowiedzUsuńMnie trzęsło po coli i do tej pory nie biorę do ust :)
Całe liceum jechałam na coli light :P Potem jakoś samo przeszło...Sięgam po nią sporadycznie kiedy mam ochotę na słodki napój. Niestety, bardziej smakuje mi ta light, niż ta z cukrem. Ja też wypijałam mnóstwo napoi słodzonych, dzisiaj- woda, więc jestem z siebie dumna :) W moim przypadku najgorzej jest ze słodyczami. Nie pozwalam nikomu z domowników kupować, bo czasem tak mnie kuszą, jak mam głoda! ;)
OdpowiedzUsuńW podstawówce - cola, sprite i fanta gasiły pragnienie najlepiej. W gimnazjum uzależniłem się od tymbarków. 3 butelki wiśnia-jabłko, a jak nie było w sklepie, to Kubusie. Teraz? Nawet nie mogę patrzeć na ice-tea, bo są tak dziwnie niedobre. Wolę sobie herbatę wystudzić i zmrozić. Czuję się zdrowiej, portfel mam pełniejszy... Bo teraz wydaję pieniądze na soki. Pomidorowy i pomarańczowy (ten rzadziej, cena :P). Pomidorowy, fakt, zagęszczony, ale PYSZNY i 1,98/l. Życie skąpiradła po diecie, ale checa. Teraz widzę, że jesteśmy tacy specyficzni. No, ale chociaż cukru i syfu mniej spożywamy. Piątka! Oby do przodu bez coca-coli. Lepiej kluchy wcinaj! (:
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam colę i nawet mi nie przyszło do głowy, żeby z nich zrezygnować całkowicie. Ale sobie myślę, że jak zacznę stosować dietę, to faktycznie będę musiała ograniczyć picie tej coli, nawet w tej wersji „odchudzonej”.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja tak mam ! Zdrowo się odżywiam, popalałam, ale bez problemu skończyłam z tym raz na zawsze - ale ta cola... Nie piję na codzień słodkich napojów (puszka lodowatej coli na kaca i czaaaasem w wakacje jak mnie najdzie ochota), ale z cola/pepsi light/zero itd nie potrafię skończyć. Muszę mieć ją zawsze w domu an czarną godzinę, czasem stoi tydzien nie ruszona, ale być musi, jak jej nie ma od razu mam na nią ochotę i lecę po nią do sklepu, a już koniecznie muszę ją mieć przed okresem kiedy nosi mnie na słodkie wypijam szklankę z lodem i ta ochota mi przechodzi :( Próbuję sobie wmówić, że jeden zły nawyk w życiu mogę mieć, ale chciałabym nie lubić jej aż tak bardzo ;(
OdpowiedzUsuńJa na szczęście Coli nigdy nie lubiłam... od zawsze wolałam soki owocowe i wodę... dlatego podziwiam, choć ciężko mi sobie wyobrazić jak trudna to była walka :).
OdpowiedzUsuń