Jestem już w domu. Podróż obyła się bez strajków kolei, choć na wstępie muszę zaznaczyć, że spotkała mnie jedna z najbardziej komicznych sytuacji, jakie mogłabym sobie wyobrazić - jeden z pociągów, którymi wracałam, zepsuł się pół kilometra przed stacją, a choć naprawa nie trwała długo, przyznam, że cała ta sytuacja zdecydowanie zbiła mnie z tropu.Ciekawym aspektem niech będzie fakt, że czekając we Wrocławiu na pociąg do domu niespodziewanie wpadłam na Rocksankę.
Pół drogi spędziłam, przysypiając w najwidniejszych możliwych pozycjach, a drugie pół - na oglądaniu wspólnych zdjęć, których w aparacie mam chyba tysiąc. Być może cieszyłam się jak głupia do aparatu, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, na nowo przypominając sobie wszystkie te chwile.
Bardzo ciężko było mi uwierzyć, że znam się z Kasią od tak niedawna. Czasem zadziwia mnie, jak tak błyskawicznie znalazłyśmy wspólny język w wiadomościach, a już na dworcu okazało się, że kiedy stajemy twarzą w twarz,buzie nie mogą nam się zamknąć. Zwaliłyśmy się do domu z głowami pełnymi pomysłów na tę majówkę, a warto dodać, że większość z nich została wykorzystana. Większość, bo aby wykorzystać wszystkie tylko na ten czas, przydałby się choć jeszcze jeden tydzień. Omyłkowo wybrane filmy zapewniały interesujące wieczory, pogoda, na którą narzekali wszyscy, nas nie wzruszyła, a muzyka zamiast nas różnić, połączyła. Do tego wszystkiego doszło nieustanne oczekiwanie - "naprawdę Ci się podoba?", słyszane niczym rytuał w kuchni "o matko, mam nadzieję, że Ci smakuje" sprawiało, że chyba obie, pozytywnie zaskoczone, czułyśmy, że to spotkanie mogłoby trwać w nieskończoność.Pozytywne zaskoczenie, ten zwrot trzeba powtórzyć. Wydaje mi się, że doskonale nas opisuje.
Nasze
spotkanie, jak można było zobaczyć, poza wszelkimi innymi formami spędzania czasu, było też prawdziwym kulinarnym
maratonem. Kasia zaserwowała piękny miętowy sernik z gorzką czekoladą,
lemon curd, naleśniki z pomarańczowym twarożkiem, obłedny likier
chałwowy i swój pyszny czekoladowy suflet, który smakował mi nawet mimo
tego, że według autorki miał mi nie smakować z powodu rzekomo zbyt małej ilości
czekolady. Ja z kolei z dumą stwierdzam, że udało mi się sprawić, że
Kasztanowa polubiła ricottę (a przynajmniej w słynnych ricotta hotcakes),
szpinak, scones, kremowe sosy, cukinię i serniczki, które wcale nie
pojawiały się u nas tylko i wyłącznie na śniadanie. Obie zaś po raz
pierwszy w życiu zrobiłyśmy lasagne i creme brulee. Trzeba też dodać, że w Pszczynie chyba w krew wszedł mi nawyk jedzenia przynajmniej jednego banana dziennie. Poniżej przedstawiam tylko niektóre z tych dań - by ujrzeć kolejne, wystarczy przeglądnąć notki z poprzednich dni.
Czyje ręce są czyje, czyli ja, Kasia i urocza Barbra, która koniec końców się do mnie przekonała. Może dlatego, że wbrew swemu wyglądowi ja naprawdę nie jem kotów. Już nie tylko Fiona może to potwierdzić.
Bardzo ciężko było mi uwierzyć, że znam się z Kasią od tak niedawna. Czasem zadziwia mnie, jak tak błyskawicznie znalazłyśmy wspólny język w wiadomościach, a już na dworcu okazało się, że kiedy stajemy twarzą w twarz,buzie nie mogą nam się zamknąć. Zwaliłyśmy się do domu z głowami pełnymi pomysłów na tę majówkę, a warto dodać, że większość z nich została wykorzystana. Większość, bo aby wykorzystać wszystkie tylko na ten czas, przydałby się choć jeszcze jeden tydzień. Omyłkowo wybrane filmy zapewniały interesujące wieczory, pogoda, na którą narzekali wszyscy, nas nie wzruszyła, a muzyka zamiast nas różnić, połączyła. Do tego wszystkiego doszło nieustanne oczekiwanie - "naprawdę Ci się podoba?", słyszane niczym rytuał w kuchni "o matko, mam nadzieję, że Ci smakuje" sprawiało, że chyba obie, pozytywnie zaskoczone, czułyśmy, że to spotkanie mogłoby trwać w nieskończoność.Pozytywne zaskoczenie, ten zwrot trzeba powtórzyć. Wydaje mi się, że doskonale nas opisuje.
Czyje ręce są czyje, czyli ja, Kasia i urocza Barbra, która koniec końców się do mnie przekonała. Może dlatego, że wbrew swemu wyglądowi ja naprawdę nie jem kotów. Już nie tylko Fiona może to potwierdzić.
Festiwal kawy? Całkiem możliwe. Udowodniłyśmy, że nie trzeba ani wielu składników, ani przyrządów, by stworzyć kawę rodem z kawiarni. Wystarczy cynamon, kakao, prowizoryczny spieniacz i dużo dobrych chęci. W takich chwilach słynne kawiarnie uważam za oklepane.
1. Pszenno-żytnie scones, czyli smak mojego dzieciństwa, którym skutecznie zaraziłam Kasię.
2. Kokosowo-owsiane crumble z truskawkami. Bardzo romantycznie jedzone z jednego naczyńka.
3. Serniczek bananowy z domowym sosem porzeczkowym, ochrzczony najbardziej fotogenicznym daniem naszego spotkania.
4. Spaghetti carbonara. Makaron, kremowy sos i trochę improwizacji - to nigdy nie zawodzi.
1. Ricotta hotcakes z truskawkami i kremowanym miodem, czyli placuszki, dzięki którym ktoś tu polubił ricottę. Inaczej być chyba nie mogło.
2. Creme brulee, robione według dosyć niebezpiecznego przepisu. Wyszedł bardzo dobry, choć następnym razem chyba zrobimy go w nieco innych kokilkach.
3. Miód kremowany - prosto z Pszczyny! Dzięki słoiczkowi podarowanemu przez Kasię będę mogła cieszyć się nim długo (oby) w swoim domu.
1. Sernik miętowy - dzieło Kasi. Kto lubi czekoladki After Eight, powiem, że pokochałby go. Kto nie przepada za miętą - polubi ją z pewnością.
2. Lasagne ze szpinakiem - nasze pierwsze, a jednak udane. I to jak! Co więcej, smakowało nie tylko nam, ale i chyba najbardziej wymagającym recenzentom - rodzicom.
Czyli... Do następnego razu, prawda? :)
A dzisiaj na chwilę powracam do najprostszych domowych śniadań. Żołądek chyba musi nieco odpocząć.
Świetne spotkanie i same pyszności :)
OdpowiedzUsuńNo to sie wybawilyscie:) a uczta pierwsza klasa! Nie jadłam 3/4 z podanych potraw, ale jakbym czuła ich smak i bardzo wam zazdroszczę;D
OdpowiedzUsuńKasza z jabłkiem-cudo:)
Ale wam dziewuszki zazdroszczę! :) Dobre jedzenie i dobre towarzystwo, czy to może się nie udać?
OdpowiedzUsuńGdy ja zawsze wracam do domu, 10 minut przed moją miejscowością jest pół godzinny postój na jednej ze stacji ;). Najbardziej z waszych relacji podobał mi się ten miętowy sernik, przecudowny kolor! I kot, zdecydowanie niesamowity kot! ;)
OdpowiedzUsuńCzuję, że Barbra i Fiona niedługo staną się tak samo sławne :D
Usuńfajne zdjęcia, pyszności na stole:)
OdpowiedzUsuńmiło Cię zobaczyć!
pozdrawiam:)
świetna relacja, tyle pyszności że sama nie wiem na co miałabym największa ochotę.. chyba jednak sernik wygrywa ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że fajnie spędziłyście razem czas :)
OdpowiedzUsuńMoim faworytem są te fotogeniczne serniczki :)
Baardzo miło ogląda się te zdjęcia : )
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja, te pyszności nadal wywołują burczenie w brzuchu :) Cieszę się, że spotkanie aż tak się udało!
OdpowiedzUsuńjeeeejciu *.* ile ja bym dała za taką pysznie wyglądającą ucztę <3
OdpowiedzUsuńdobrze czytać o tak wspaniałym weekendzie i udanym czasie z bratnią duszą! no i...oglądać tyleeee pysznooości <3 jesteście niesamowite! :))
OdpowiedzUsuńAch majówkę miałaś po prostu idealną, nic więcej dodac nie trzeba :)
OdpowiedzUsuńI fajnie Cię zobaczyć, bo ostatnio zastanawiałam się jak właściwie wyglądasz ;D
No, ja to ta czarna :) Mnie czasem ciekawi, jak ludzie sobie mnie wyobrażają. Swoją drogą,kiedyś już dodawałam zdjęcia, masz też małe w dziale "O mnie".
Usuńja sobie Ciebie chyba inaczej wyobrazalam;) wlasnie to jest ciekawe, jak na podstawie wpisow i takiej internetowej znajomosci wyrabiamy sobie wyobrazenia o kims, ktore czasem naprawde sie sprawdzaja;)
UsuńTak, tak wiem ze ty to "ta czarna" ;) Bo Kasię kojarzę z jej bloga ;)
UsuńWidziałam Twoje zdjęcie w dziale "O mnie" ale tam jest tylko połowa Twojej twarzy ;D
Wszystko wygląda smakowicie i na pewno tak smakowało! zazdroszczę spotkania i wszystkich smakołyków :)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze tak wspaniałego spotkania - stworzyłyście na prawde pyszne rzeczy :D a ta kasza - mimo że najzwyklejsza to 'mniej czasem znaczy więcej', a manna jest tak dobra, że i bez dodatków smakuje wybornie :3
OdpowiedzUsuńfajne spotkanie i pyszne :)
OdpowiedzUsuńTa lasagne... aż do mnie woła :) Cieszę się, że spotkanie udane!
OdpowiedzUsuńMajówka wspaniała! A wypieki zachwycają, szczególnie miętowy sernik:) Pozdrawiam ciepło! :)
OdpowiedzUsuńMajówka to świetny czas do spotkań. Sama miałam okazję gościć jedną z blogerek, nie jadłyśmy tak pięknie, ale ja jestem mocno początkująca w kuchni! ;)
OdpowiedzUsuńKo,kot,kot! ♥ Ja bym Kasię odwiedziła na chwilę, a jak bym wychodziłą kot by w mojej torebce wylądował i to byłoby małe uprowadzenie kocie ♥ Śliczna Basia!
OdpowiedzUsuńP.S. Chcę Fionkęęęe też
Jaka cudowna Barbara! Od zawsze chciałam mieć kotka no, ale mam psa..:)
OdpowiedzUsuńWszystkie dania świetne, ale i tak sernik mnie najbardziej urzekł!
Nie Barbara, a Barbra, to nie była literówka :)
UsuńNawet nie wiem co napisać. Dwie piękne dziewczyny, wspaniałe jedzenie, wspólny jezyk, zero nudy... JA NAPRAWDĘ WAM ZAZDROSZCZE!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że mi też kiedys uda się wybyć na jakieś blogerskie spotkanie :)
jak ja nie cierpię pożegnań
OdpowiedzUsuńale Wam musiało być razem dobrze <3
OdpowiedzUsuńooo to majówka udana, nie ma co :)
OdpowiedzUsuńi tyle pyszności w jednym poście, oj, nie znasz litości! :)
ohhh uwielbiam after eight ! :) piękne z Was dziewczyny :))
OdpowiedzUsuńnie masz serca, że wrzucasz zdjęcia tylu pyszności na raz ;) cieszę się, że majówkę spędziłyście w świetny sposób. tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna relacja i sympatyczne zdjęcia, uroczy kociak!:) Same pyszności, udana majówka, no po prostu same pozytywy! Nawet ten zepsuty pociąg nie zmienił Ci nastroju aż tak^^
OdpowiedzUsuńnie, wpada z pociągiem była raczej komiczna, no i na szczęście naprawa nie trwała długo :)
UsuńWidać że spotkanie udane.! :)
OdpowiedzUsuńTyle pyszności. *.*
jezzuu, marzy mi się ten likier chałwowy *___* <3
OdpowiedzUsuńejże, następnym razem rządzimy u mnie, we Wro! :D
no się rozumie ^^
UsuńSame pyszności :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam koty *-* a ten tutaj jest uroczy :)
ślicznie wyglądacie :) a jedzonko tak apetycznie, że można poślinić ekran!
OdpowiedzUsuńa ludzie mówią, że znajomości nawiązane przez internet są gorsze. Eh, najpierw trzeba coś takiego przeżyć, potem się wypowiadać :)
OdpowiedzUsuńA we dwójkę zawsze raźniej pichcić ;D
cudowna relacja , spędziłyście świetnie ten czas *-* cudowny czas ! te pyszności tak kuszą ! sama nie wiem na co patrzeć ,bo wszystko tak smacznie wygląda ! mistrzynie i tyle ;*
OdpowiedzUsuńAle pyszności stworzyłyście! Majówki zdecydowanie za szybko się kończą;D
OdpowiedzUsuńAle cudne rzeczy upichciłyście! I widać, że miałyście przy tym dużo radości, aż miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńHmm.., ale pyszności :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę takiej przygody! ;)
OdpowiedzUsuńi te dania które zrobiłyście wyglądają tak apetycznie, że od razu zrobiłam się głodna ;)
Pozazdrościć takiej majówki :)
OdpowiedzUsuńTe wszystkie smakołyki, mniam :D
Delikatne śniadanie też przeurocze ^^
Widać, że spotkanie musiało być naprawdę wspaniałe :D
OdpowiedzUsuńI ile pyszności! Zazdroszczę :)
jak pozytywnie i smacznie! :) piękne kolory :)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam zazdroszczę tego udanego spotkania :** Same pyszne rzeczy, aż nie wiem na co patrzeć !
OdpowiedzUsuńto wszystko wygląda baaardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńchyba się powtórzę, ale marzy mi się taka majówka ;)
Zakochałam się w tym Kocie! :D
Widać szalałyście i miło spędziłyście czas a zdjęcia dań wyglądają bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńJak następnym razem będziesz w Pszczynie zapraszam również do mnie na kawę i coś dobrego :) Mieszkam jakieś pół godzimy drogi od Pszczyny samochodem :)
Och, dziękuję bardzo! :) Będę pamiętać!
UsuńMniam, ile pyszności!
OdpowiedzUsuńJa widziałam zdjęcia w 'o mnie' i i tak inaczej sobie ciebie wyobrażałam ;p
Mam nadzieję, że nie wyglądam gorzej niż w Twoich wyobrażeniach :P
Usuńależ miałyście ucztę!
OdpowiedzUsuńuczta palce lizac :)
OdpowiedzUsuńtrzeba było dać znać, ze masz przerwę na pociąg we Wrocławiu ;))
OdpowiedzUsuńteż bym się wpadła przywitać, albo oprowadziłabym po mieście.
a wyjazd rzeczywiście pełen kulinariów i miłych wspomnień ;)
super!
To miłe :*
UsuńBardzo smaczne spotkanie ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze u Ciebie same pyszności:)
OdpowiedzUsuńza ten sernik dałabym się pokroić :c
OdpowiedzUsuńmogłabym prosić przepis na kawusie?:D
OdpowiedzUsuńJasne, chociaż to nie jest jakiś specjalny przepis :) Parzymy kawę (ew. słodzimy do smaku). W rondelku podgrzewamy mleko (ok. 150-200ml) i ubijamy na sztywną piankę za pomocą mieszadełka. Przekładamy na lekko ostudzoną kawę i posypujemy cukrem cynamonowym/świeżo startym cynamonem/naturalnym kakao. Bardzo prosto, a jest naprawdę pyszna :)
UsuńAle pyszności upichciłyście, scones i serniczek bananowy- mniam!! :)
OdpowiedzUsuń