8.31.2012

Ciasteczka marchewkowe



 marchewkowe ciastka, jogurt naturalny z miodem i malinami, Inka z mlekiem
carrot scones, plain yoghurt with honey and raspberries, Inka with milk


Ostatni piątek, którego nie wyczekiwałam z niecierpliwością. Przez najbliższe dziewięć miesięcy z małymi odstępstwami ten dzień będzie moim wyznacznikiem przerwy od obowiązków, swego rodzaju metą i przyzwoleniem na odpoczynek. Teraz tego nie czuję, jednak pewną wyjątkowość piątkowego poranka postanowiłam przypieczętować kolejnym eksperymentem dodania warzyw do ciast. Z kuchni wołały do mnie psujące się marchewki, a po głowie rozchodziło się echo planów dotyczących ciasta marchewkowego. Sama w domu, ciasto? Nie chce mi się. Coś mniejszego. Coś jednorazowego. Coś jak ciasteczka. Za oknem deszcz, w domu The Doors i zapach ciasta. Niech tak zostanie.

Przepis  /10-12 sztuk/
- 225g mąki żytniej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 60g cukru trzcinowego
- 75ml maślanki
- 40g masła
- 1 jajko
- 2 średnie marchewki

Mąkę przesiewamy z cukrem i proszkiem do pieczenia. Dodajemy masło i wyrabiamy coś na kształt kruszonki. Jajko miksujemy z maślanką i przelewamy do miski, zostawiając łyżkę powstałego rozczynu na wysmarowanie bułeczek. Startą na tarce marchewkę dodajemy do ciasta i mieszamy. Rozwałkowujemy ciasto i wycinamy kółka o średnicy 5cm LUB formujemy ciastka rękoma. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w nagrzanym do 200* piekarniku przez 20-25 minut.

8.30.2012

48. Thursday / trochę o mnie

owsianka pieczona z twarożkiem, malinami, borówkami i imbirem, kawa z mlekiem i syropem orzechowym
baked oatmeal with cottage cheese,, raspberries, blueberries and ginger, coffee with milk and hazelnut syrup

To już czwartek? Kolejny? Czas przecieka między palcami i nie ma sposobu, by go zatrzymać. A skoro tak, ja nie szukam. Podejmuję wyzwanie leniwych poranków, czytania w łóżku książek, leniwego przysypiania i czytania fanfiction z poduszką w rękach. Dzbanuszek kawy, ciepłe, słodkie mleko, kipiący w garnku makaron, ciągnący się ser i deser w lodówce, ostatnie dni, kwintesencja wakacji.
Wczoraj zostałam otagowana przez Karmel, Katarzynę Kanię, przecinkową i Elexis, za co bardzo im dziękuję, to naprawdę miłe. Tagi bywają dobrą okazją do retrospekcji.  
Zasady: 
- nominować 15 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger Award u siebie na blogu

 7 faktów o mnie:
1. Nie wyobrażam sobie życia bez pisania, muzyki, malowania i rysowania.
2. Jestem "nieco" uzależniona od kawy.
3. Uwielbiam czytać opowiadania yaoi i mam słabość do facetów w makijażu.
4. W wieku 12 lat kupiłam sobie gotycki skórzany gorset underbust i od tamtego czasu jestem ich fanką.
5. Jestem odporna na siniaki i zadrapania, ale nie ścierpię bólu zęba.
6.  Uwielbiam przestronne, estetyczne pomieszczenia, nie lubię chaosu w mieszkaniu. Nawet w artystycznym nieładzie dla mnie musi być porządek (w tym szaleństwie jest metoda, jak to twierdził Hamlet).
7. Kiedy byłam młodsza, wraz z przyjaciółką chciałam zamieszkać w małym domku w Szwecji i podjąć pracę patologa.

 Teraz taguję ja. Długo myślałam i ciężko mi było wybrać tylko piętnaście osób, ale finalnie nominuję: Bee, Kaś., Alę, Pałlinę, sylvvię, Capacitier, Just Try Eat, Maję Skorupską, Darię, Magdę, ,eM, Olę, Kaś, pasjonatkę i Inkę.


8.29.2012

47. Wednesday / żytnie muffiny malinowe


jogurt z lnem i borówkami, malinowe muffiny, kawa z mlekiem
 yoghurtwith blueberries, raspberry cupcakes, coffee with milk

Pieczenie muffin o poranku to całkiem relaksujące zajęcie. Pomiędzy zamawianiem nowych glanów na platformie a parzeniem kawy miło jest poczuć zapach słodkich, owocowych babeczek. Subtelne kreślenie pogodnego dnia niewinną przyjemnością potrafi uspokoić bardziej niż melisa, bardziej niż wszystkie tabletki uspokajające tego świata. Z odtwarzacza płynie muzyka, kot kręci się na oknie. Perfekcyjny poranek? Nie, perfekcja bywa nudna. Dziś po prostu jest dobrze, dziś niczego więcej nie potrzeba.

 
Przepis /6 muffin/
- 1 szklanka mąki żytniej
- 1/2 szklanki mleka
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 1,5 łyżki masła
- 1 jajko
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 szklanka malin

Piekarnik nagrzewamy do 200*C. Składniki suche mieszamy w osobnej miseczce, mokre w osobnej (masło ma być rozpuszczone). Następnie łączymy wszystko tak, aby w cieście nie było grudek. Przelewamy masę do papilotek (ja użyłam silikonowych foremek na muffiny), wkładamy do piekarnika i pieczemy 30 minut, a następnie studzimy. 


Miłej środy! Pamiętajcie, że to ostatnia tych wakacji - jak zamierzacie ją wykorzystać?

8.28.2012

Żytni omlet biszkoptowy


omlet biszkoptowy z twarożkiem i malinami, kawa z mlekiem
spangebob omelette with cottage cheese and raspberries, coffee with milk


Zamieszczam dziś przepis na omlet. Mój ulubiony, i pierwszy, jaki zaczął wychodzić dokładnie tak, jak bym tego sobie życzyła. Prosty, bezpretensjonalny, wspaniały smak dzieciństwa. 

/1porcja/

- 2 jaja
- 2 łyżki mąki żytniej
- 1 łyżka mleka
 - szczypta sody i soli
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego
*ziarenka z laski wanilii
- 1 łyżeczka masła



Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy z solą na sztywną pianę. Żółtka mieszamy z mlekiem, sodą, cukrem, ziarenkami wanilii i mąką razową na gładką masę. Następnie łyżką nakładamy porcjami białko łącząc je ostrożnie z zawartością drugiej miseczki. Omlet smażymy na rozgrzanej patelni ceramicznej wysmarowanej niewielką ilością masła.
*opcjonalnie: można zastąpić cukrem lub olejkiem wanililowym

8.27.2012

45. Monday / fotorelacja z ALTSTADTFEST

deser owsiany z quinoa, lnem, jagodami goji, borówkami i jabłkiem, cappuccino Toblerone
oat dessert with quinoa, flax, goji berries, blueberries and apple, Toblerone cappuccino


Powrót do komosy ryżowej - ta kasza zdecydowanie jest tego warta. Podobnie z jagodami goji, na które mam już pewien pomysł, jeśli chodzi o wypieki. Myślę, że uda mi się go zrealizować jeszcze w tym miesiącu. Jeśli zaś interesuje Was rola lnu złocistego, warto wiedzieć, że zawiera on nie tylko sporą ilość błonnika, ale i dobroczynne kwasy omega. Z retrospekcji zwierzę Wam się, że przez rok, czyli od czasu, kiedy zaczęłam stosować len w swojej kuchni, stan moich włosów i paznokci (które niestety zawsze były bardzo łamliwe) uległ niesamowitej poprawie. Polecam!
Po śniadaniu zostało mi zdjęcie, tymczasem czas na fotorelację!
Dziwnym zbiegiem okoliczności, Święto Bolesławca i Altstadtfest/Jakuby wypadły dokładnie w te same dni. Cicha konkurencja? Możliwe. Niemniej, tym samym była to dobra okazja do zestawienia tych dwóch festiwali. Wydaje mi się jednak, iż nie można ich ze sobą porównywać. O ile Bolesławiec prezentuje swoją artystyczną stronę, tak Gorlitz i Zgorzelec wspólnie przeprowadzają rekonstrukcję czasów średniowiecznych. dawno też przekonałam się już, jak niemieckie festyny różnią się od polskich. Panuje tam zdecydowanie większy spokój, wszechobecna jest pompa i chęć zadziwienia ludzi. Organizowane z rozmachem przedstawienia, uliczne koncerty, setki budek z oryginalnymi rekwizytami lub regionalnymi przysmakami? Witamy!

Jeśli zaś spojrzymy na święto od strony kuchni, od strony polskiej czeka na nas zdecydowanie mniejsza różnorodność. Kierując się tym, co widzimy na straganach, Polacy postawili na wszelkiego rodzaju grillowane mięsiwo - spodobało mi się jednak przełamanie tej monotonii chlebkami a'la pita pieczonymi na żelaznych płytach nad ogniem. Niemcy za to postawili na wszelkiego rodzaju pieczywo: czosnkowe chlebki, pszenne, a także razowe "ciasta" z dodatkiem przeróżnych serów, mięs, pestek, orzechów (!) ryb, sosów i warzyw, które przywodziły mi na myśl kuchnię grecką. Prawdziwą furrorę robiły też naleśniki, owocowe drinki, tradycyjne niemieckie żelki, a także banany, jabłka, truskawki i inne owoce skąpane w przeróżnych gatunkach czekolady.

W czasie festynu natrafiłam też przypadkiem na całkiem dobry niemiecki kabaret. Nie jestem pionierem, jeśli chodzi o język niemiecki, jednak na moje szczęście po czasie na scenę została wciągnięta anglojęzyczna turystka, na której potrzebę przestawiono się sprawnie na jej ojczysty język. Zawsze podobało mi się, że bez problemu można się tu porozumieć w tym języku (gdyby nie to, pewnie wciąż nie byłabym w stanie załatwić czegokolwiek bez tłumacza).

Po kręceniu się pomiędzy ulicznymi koncertami, wielkim wesołym miasteczkiem i setkami straganów, postanowiliśmy zrelaksować się nad Nysą. Współczułam tylko tym biednym rycerzom czekającym na popołudniową paradę - w takim upale na pewno nie było im do śmiechu. Chociaż... zawsze mogli liczyć na towarzystwo pięknych kompanek. Ewentualnie hektolitry piwa.

Kiedy wracam myślami do tego święta, wiem, że za rok znów się na nie wybiorę. Lubię ten niezwykły klimat, dzięki któremu wracają moje wspomnienia z dzieciństwa - mała dziewczynka zachwycająca się wszystkim dookoła, bo przecież jest w Niemczech, tu jest tak inaczej. Inaczej, nie inaczej... Czy to ważne? Jest przyjemnie - i to jest priorytet.