corn pancakes with raspberries, coffee with cocoa and milk
Pochwała prostoty.
Jesień nadchodzi? Jesień już przyszła. Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy po kilkugodzinnym spacerze w deszczu wróciłam do domu ociekając wodą, wylewając wodę z butów i patrząc na kotkę spoglądającą nieufne na stróżki wody ściekające ze skórzanej kurtki. Pociągając nosem, wypiłam jeden z pierwszych od lipca kubków gorącego kakao i wgramoliłam się do pościelonego łóżka, przygrywając kołdrą po sam czubek nosa i przeglądając świeżo kupioną (i zmoczoną) najpopularniejszą ostatnio wśród blogów gazetę S. W teorii bardzo lubię deszcz i samotne przemierzanie świata bez parasola, jednak w praktyce powinnam pamiętać o tym, by zamiast znoszonych trampek ubrać już glany, a krótkie spodenki i kabaretki zastąpić długimi spodniami. To już czas. Zwłaszcza, kiedy jeszcze smaży się powidła.
Dziś? Prócz smażenia powideł, przewiduję mniej lub bardziej radosny rajd po niemieckich i polskich sklepach. Pewnie dlatego budząc się o czwartej nad ranem wiedziałam, że już nie zasnę - kiedy mam coś do zrobienia, trudniej mi wytrzymać w łóżku niż zaledwie kilka godzin. Poza tym, uwierzcie - kiedy nad ranem ni stąd, ni zowąd dopada Was okropny ból pleców, który każe Wam leżeć plackiem na łóżku, a jednocześnie uniemożliwia zaśnięcie, jedynym, co można robić (prócz pomstowania na wszystko wokół) jest kreślenie planów na resztę dnia.
Jesień nadchodzi? Jesień już przyszła. Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy po kilkugodzinnym spacerze w deszczu wróciłam do domu ociekając wodą, wylewając wodę z butów i patrząc na kotkę spoglądającą nieufne na stróżki wody ściekające ze skórzanej kurtki. Pociągając nosem, wypiłam jeden z pierwszych od lipca kubków gorącego kakao i wgramoliłam się do pościelonego łóżka, przygrywając kołdrą po sam czubek nosa i przeglądając świeżo kupioną (i zmoczoną) najpopularniejszą ostatnio wśród blogów gazetę S. W teorii bardzo lubię deszcz i samotne przemierzanie świata bez parasola, jednak w praktyce powinnam pamiętać o tym, by zamiast znoszonych trampek ubrać już glany, a krótkie spodenki i kabaretki zastąpić długimi spodniami. To już czas. Zwłaszcza, kiedy jeszcze smaży się powidła.
Dziś? Prócz smażenia powideł, przewiduję mniej lub bardziej radosny rajd po niemieckich i polskich sklepach. Pewnie dlatego budząc się o czwartej nad ranem wiedziałam, że już nie zasnę - kiedy mam coś do zrobienia, trudniej mi wytrzymać w łóżku niż zaledwie kilka godzin. Poza tym, uwierzcie - kiedy nad ranem ni stąd, ni zowąd dopada Was okropny ból pleców, który każe Wam leżeć plackiem na łóżku, a jednocześnie uniemożliwia zaśnięcie, jedynym, co można robić (prócz pomstowania na wszystko wokół) jest kreślenie planów na resztę dnia.
Nie mogę też zapomnieć o tym, że wczoraj do Versatille Blogger Awards nominowały mnie jeszcze Aleksandra, kerala, Monika Chrzanowska i eat-food-well - bardzo Wam dziękuję! To wiele dla mnie znaczy. Powiedziałam już jednak co nieco o sobie z okazji tej zabawy, dlatego jeśli ktoś chce coś jeszcze o mnie wiedzieć, niech pisze na maila lub w komentarzu pod tym postem. W końcu to mój blogowy półmetek.
Nawiązując zaś do blogowego półmetka - nie spodziewałam się, że to minie tak szybko. Prawie dwa miesiące śniadań, to jest już coś. Pamiętam początki. Ten blog pomógł mi w wielu dziedzinach, a przede wszystkim w pracowaniu nad odżywianiem się, a także robieniem zdjęć. I choć moje zdjęcia wciąż nie są w połowie tak dobre jak te, które widzę na wielu innych blogach, jednak staram się, znajdując w tym przyjemność, a może wyzwanie. I to też jest dobre.
Nawiązując zaś do blogowego półmetka - nie spodziewałam się, że to minie tak szybko. Prawie dwa miesiące śniadań, to jest już coś. Pamiętam początki. Ten blog pomógł mi w wielu dziedzinach, a przede wszystkim w pracowaniu nad odżywianiem się, a także robieniem zdjęć. I choć moje zdjęcia wciąż nie są w połowie tak dobre jak te, które widzę na wielu innych blogach, jednak staram się, znajdując w tym przyjemność, a może wyzwanie. I to też jest dobre.
Ja próbuję się nie dać pogodzie i siedzę w krótkich spodenkach. No ale niestety, gdy przyjdzie czas, żeby wyjść z domu raczej będę musiała je zminić na długie.
OdpowiedzUsuńMi troje zdjęcia się podobają ;).
A ja lubię jesień i uwielbiam zimę:)
OdpowiedzUsuńA po takich placuszkach długo byłabym najedzona:)
praktyka czyni mistrza ! :d a Twoje zdjęcia są naprawdę dobre :)
OdpowiedzUsuńApetyczne placki, w sam raz na śniadanie :)) a zdjęcia są świetne!
OdpowiedzUsuńWyglądają pięknie. U mnie dziś zero natchnienia na pitraszenie, za dużo osób w domu. Ciągły bałagan w kuchni, bardzo tego nie lubię. Nie da się czarować.
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz, że Twoje placuszki zawsze wyglądają tak ładnie? ;> ;)
OdpowiedzUsuńTak, mnie też wczoraj jesień potraktowała deszczem ;))
OdpowiedzUsuńPycha :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, puszyste placuszki z malinami..zjadłbym maliny, chociaż już nigdzie ich nie spotkam, muszę czekać do następnych wakacji.
OdpowiedzUsuńCo do dłuższego leżenia w łóżku po przebudzeniu, mm dokładnie to samo. Jeśli już się przebudzę i nie ważne jest to, czy na zegarku jest godzina 6:00 czy 4:00, Ja wstaję i planuję najbliższe dni.
Jakie puszyste! Pycha :)
OdpowiedzUsuńJesień jest zawsze cudowna, zwłaszcza przez ten deszcz i melancholię ;).
OdpowiedzUsuńSmakowite śniadanie.
Dla mnie też początek września = początek jesieni (choć przecież lato ciągle trwa).
OdpowiedzUsuńMiłego dnia:)
proste, a pyszne, miło tak uczcic naleśnikową sobotę:)
OdpowiedzUsuńAleż pulchniutkie grubaski :>
OdpowiedzUsuńJa też zauważyłam, że to już jesień i zdecydowanie mam ochotę wgramolić się pod kołdrę i z niej nie wychodzić:) Placuszki wyszły Ci cudne:)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te placki i wszystkie zdjęcia, od kiedy tu wchodzę:)
OdpowiedzUsuńja również uwielbiam smażyć powidła :)
OdpowiedzUsuńplacuszki idealne!
lubię maliny i jesień.
OdpowiedzUsuńproste to czasami jedne z najlepszych śniadań :)
OdpowiedzUsuńja wczoraj też Cię jeszcze otagowałam, ale nie pisałam tutaj, bo już odpowiadałaś :)
CO do twoich zdjęć to uważam, że są cudowne :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę placuszków, musiały być przepyszne :)
A co to za gazeta S? :>
OdpowiedzUsuńCóż, niestety, jesień zawitała po raz kolejny. Właściwie lubię wrześniową pogodę, jeśli świeci słoneczko, oczywiście.
Co takiego robisz, że Twoje placuszki wychodzą okrąglutkie, mają ładny kolor i nie są spieczone z żadnej strony?
Shape. ;)
UsuńNo nie wiem. Mam dobrą kuchenkę i niezłą patelnię. I kilkuletnią wprawę. Chyba wystarczy. ;)
Zdjęcia Twoich śniadań nadają się na inspiracje w tumblr albo pintereście- bajecznie pyszne :)
OdpowiedzUsuńJa już w wakacje pomykałam w glanach, chociaż częściej chodziłam w trampach :D Też z niecierpliwością czekam na jesień :) Pycha placki.
OdpowiedzUsuńJesień jest piękna, zwłaszcza początek, ale do tej prawdziwej jeszcze nie tak blisko ;) Pięknie otulony omlet.
OdpowiedzUsuńMi tam się twoje zdjęcia bardzo podobają.:)
OdpowiedzUsuńNominowałam Ciebie do Versatile Blogger Award:)
OdpowiedzUsuńJesień jest fajna - melancholijna, spokojna... ale czasem trwa za długo!
OdpowiedzUsuńjesień. też ją już czuję, zdecydowanie. uwielbiam ten czas, gdy się zaczyna :) może w tym roku nas rozpieści? bardzo bym chciała.
OdpowiedzUsuńplacki pyszne - idealne na rozpoczęcie nowego miesiąca :)
Jesień z jednej strony jest okropna, a z drugiej piękna. ;-)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji i ja nominowałam Cię do Versatile Blogger Award, mimo, że już brałaś udział w zabawie. :)
Też uwielbiam deszcz, ale tylko gdy jestem w domu :) odgłos kropel spadających na szyby+ korzenne zapach z kuchni to coś, co mnie niesamowicie odpręża i kojarzy się z leniwymi jesiennymi wieczorami... szkoda że w tym roku już takie leniwe nie będą ;p
OdpowiedzUsuńA placuszki wyglądają apetycznie, robiłaś je z mąki kukurydzianej?
Oo, to też. Albo zasypianie przy dźwięku kropel uderzających o szybę... :)
UsuńTak. ;)
jak dla mnie bomba, jak zwykle pięknie a czemu plecki Cie bolą? :(
OdpowiedzUsuńNie wiem, czasem po prostu bolą. Nie jest to jednak jakieś bardzo uciążliwe i częste na szczęście. ;)
Usuńja się dopiero rozkręcam, a Ty już tyle zdziałałaś, znaczy tych placuszków. pyszne:)
OdpowiedzUsuńwyglądają przepysznie i zapewne tak też smakują..
OdpowiedzUsuńchciałam żeby jesień przyszła troszkę później
OdpowiedzUsuńjak zwykle pysznie , placki z owocami sprawiają największa radochę na naleśnikową sobotę , super śniadanie ;)
OdpowiedzUsuńShape i ja kupuję, chociaż ostatnio polubiłam runner's, dla mnie jest lepsza.
OdpowiedzUsuńPlacki urocze ;)
Ja uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia! A na śniadanie też dziś jadłam placuszki, co prawda nie kukurydziane i bez takich cudownych dodatków - ale zawsze to lepsze niż kanapka :)
OdpowiedzUsuńale genialne!
OdpowiedzUsuńPlacuszki na pewno były pyszne! Wyglądają obłędnie. A wy i tak macie szczęście, bo na Łotwie jesień/zima jest już od początku sierpnia :P
OdpowiedzUsuńgratuluje 50 postu :) każde twoje sniadanie jest przepyszne!
OdpowiedzUsuńjesień już coraz bliżej.Mam nadzieje,że w tym roku będzie "złota polska jesień" a nie bedzie ciągle lało
melduję wykonanie zadania- ciasta cukiniowego :)))))
OdpowiedzUsuństwierdziłam, że wolę żeby jakies ciasto w ogóle BYŁO, już pal licho z kształtem, więc upiekłam je w silikonowej formie na muffiny...
i wyszły obłędne!!! uwielbiam wypieki z warzywami, uwielbiam kakao, więc musiało sie udać ;P no niech ja się tylko dorobię małej foremki, to będzie u mnie gościć częściej, bo jest to ewidentnie ciato z kategorii 'do szybkiego powtórzenia' :)))
dzięki za przepis :>
O, bardzo się cieszę, że się udało i smakowało! :D Prywatnie cukiniowe jest jednym z moich ulubionych. :)
Usuńnominuję cię do zabawy:) zapraszam.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie wolałabym, aby teraz nadeszło jeszcze jedno lato, chociaż pomarzę sobie ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem co chcesz od swoich zdjęć... Zobacz na moje
OdpowiedzUsuńA placuszki pycha, idealne na początek dnia!
Zbieram się od dłuższego czasu do zrobienia placuszków kukurydzianych może jutro mi się uda je zrobić :)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są naprawdę świetne, wcale nie zostajesz za innymi. Do tego prezentujesz takie smakowitości, że aż w brzuchu burczy :)
OdpowiedzUsuńCo do jesieni - też ją dzisiaj odczułam, kiedy mimowolnie zaczęłam z dna szafy wyciągać bluzy i dresy, a na ich miejsce wkładać sukienki. Niestety, raczej nas już jesień nie opuści :(
Mi blog i ludzie, których dzięki niemu poznałam pomogli mi w wiadomej sprawie. Lecz nadal blogowanie stanowi dla mnie wyzwanie i daje możliwość rozwijania: tworzenia coraz to nowych wariacji smakowych, próbowania nowych połączeń zaczerpniętych od innych blogerek, tudzież wyciskania z mojej biednej cyfrówki ile się da, by zdjęcia były w miarę ogarnięte ^^ Powiem tyle: Śniadaniowe blogowanie jest super ! ;P
OdpowiedzUsuńA leniwe smażenie placków o 6:30 w sobotę nastraja mnie pozytywnie na resztę dnia. Chyba zacznę się z Tobą wymieniać śniadaniami pół na pół ;P ;-*
Jakie pyszności! I to w dodatku z malinami :)
OdpowiedzUsuńMniam:)
OdpowiedzUsuńI znowu zapomniałam kupić mąkę kukurydzianą!
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć- widać, że robisz postępy. Lubię Twoje zdjęcia;)
Dziękuję, cieszę się :)
Usuńuwielbiam kukurydziane <3 pięknie się prezentują :))
OdpowiedzUsuńNiebiańsko wyglądają! ;))
OdpowiedzUsuńI tu też malinki <3 A placuszki wyglądają bardzo kusząco.
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że także piszesz ;) Ja zaczęłam w marcu ubiegłego roku i nadal tworzę, jednak zważając na to, że mój styl pisania się zmienił (na lepsze mam nadzieję), to niedawno postanowiłam wrócić do początku i nieco go poprawić.
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć jakiego rodzaju jest Twoja książka? Romans, dramat?
Cudne placuszki, zwłaszcza ten malutki na górze :)
OdpowiedzUsuńwow - kawa z kakao? nie wpadłabym na takie połączenie - w jakich proporcjach dajesz? :)
OdpowiedzUsuńplacuchy wspaniałe, a zdjęcia super!
OdpowiedzUsuńCieszę, się ze blogowanie Ci pomaga i sprawia radość. Oby tak dalej ! Świetny pomysł z tą kawą i kakaem :D
OdpowiedzUsuńCudne placuszki! I jeszcze do nich maliny - super :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
chetnie bym takie zjadla na sniadanie :)
OdpowiedzUsuńDostanę gdzieś przepis na te placuszki? :-)
OdpowiedzUsuńYes! Finally something about london escorts.
OdpowiedzUsuń